poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Rozdział 4

Clara.

Nareszcie dzień wolny! Angie sobie dzisiaj odpoczywa, a ja, mam już wielkie plany. Przede wszystkim zjeść jakieś pyszne, syte śniadanie, nie w hotelu. Myślałam nad jakąś restauracją, nie koniecznie sławną i mega drogą. Wykonałam wszystkie poranne czynności: wzięłam prysznic, pomalowałam się, ubrałam. Właśnie pakowałam torebkę, przy tym nucąc piosenkę, gdy rozległo się pukanie do drzwi.
Bez większego zastanowienia odłożyłam rzecz na łóżko i pobiegłam, aby otworzyć. U progu stała Lodovica.
- Cześć Clara! - przywitała się z uśmiechem.
- Hej - odpowiedziałam obojętnie.
Dziewczyna weszła do wnętrza pokoju, przy tym rozglądając się. Miała na sobie białą sukienkę w duże, czerwone grochy. Wszystko kompletowały białe balerinki oraz torebeczka w czarnym samym kolorze na długim łańcuszku.
- Ładnie wyglądasz - powiedziałam.
Lodovica spojrzała w dół na swój strój, podziękowała, po czym chwilę później znów się odezwała:
- Clara?
- Tak?
- Chciałabyś może... Pojechać ze mną i dziewczynami, na wycieczkę? - zapytała niepewnie.
Westchnęłam.
- Jaką wycieczkę z jakimi dziewczynami?
- No... Tak, nad morze, ale nie kąpać się, albo na jakiś piknik za miastem... To jak?
- A z kim?
Dziewczyna chwilę pomyślała, po czym zaczęła wymieniać, wyliczając na ręce:
- Hmm... Ja, Cande, Alba, Mechi, Vale... No i... Martina - powiedziała speszona.
Po chwili namysłu, odparłam:
- Jak Martina jedzie, to ja nie.
Lodovica spojrzała w dół, na swoje śnieżnobiałe buty, najwyraźniej spodziewając się takiej odpowiedzi. Nic dziwnego, przecież panna "jestem najważniejsza na świecie i podkreślam to makijażem niczym kosmita i butami jak wieżowiec, chociaż mam 17 lat" mnie ostatnio bardzo zdenerwowała. Każdy na planie to wie. Już nie chodziło o Diego (wtedy bym się załamała), ale ogółem o wszystkie jej akcje: powtarzanie scen, chwalenie się koncertem, tym, że gra główną postać. To takie dziwne.
- Clara, my jej nie chciałyśmy, ona sama się wepchnęła - powiedziała błagalnym tonem, gdy ja sprawdzałam godzinę.
- To czemu jej nie odmówiłyście? - zapytałam jednocześnie zajęta telefonem i zdenerwowana, znowu zachowaniem Martiny.
- Nie chciałyśmy być niemiłe... - odpowiedziała, bardzo szybko.
-A czy ona jest miła, gdy nas wszystkich wręcz dręczy, gdy się chwali? Jak myślisz? - zapytałam, już podnosząc wzrok z nad urządzenia.
Wtem do pokoju wręcz wparowała Martina. Była cała roześmiana, standardowo ubrana w wysokie buty, czarną marynarkę, białą, prawie przeźroczystą koszulkę i czarne rurki, Na głowie oczywiście widniał wianek, a usta były całe bordowe. Była gotowa do jakiegoś wyjścia, na pewno nie na plaże czy piknik.
W przerwach między śmiechem powiedziała:
- Prze... Przepraszam, ale... haha, przepraszam, nie... nie idę.
Dziewczyna szybko wyszła, a my z Lodovicą chwile patrzyłyśmy się na siebie.
- Widać problem sam się rozwiązał - rzekła uśmiechając się.

~*~

W końcu zgodziłam się, zakładając jasno zieloną, zwiewną sukienkę.
Do celu dotarłyśmy szybko - w końcu plaża nie jest tak daleko. Mercedes wzięła koszyk, a Alba koc, więc wszystko obie przygotowały. Po chwili wszystko było już na swoim miejscu, wyglądało cudownie.
Koc był ciemno różowy, parasolka kolorowa, a pod nią, znajdowała się masa żywności: owoce, jogurty, kanapki i tym podobne.
Obok, stały trzy leżaki i kilka rozłożonych ręczników.
- Jesteśmy gotowe- odparła Mechi i zaśmiała się.

~*~

Po kilku naprawdę cudownych godzinach, na plaże przyszli chłopcy. Ku mojemu nieszczęściu znalazł się wśród nich Diego. Oprócz niego także Jorge, Facu, Xabiani i Demetrio. Słowem - prawie cała "zgraja".
Przez jakieś pół godziny, chłopcy rozkoszowali się swoim towarzystwem. Gdy jednak znudziło im się chlapanie się wodą i głupie leżenie do piasku - podeszli do nas (chociaż nie jestem pewna czy nie do jedzenia).
- Możemy się dołączyć? - zapytał śmiało Facundo.
Dziewczyny spojrzały się na siebie i w śmiechu powiedziały (na jeszcze większe moje nieszczęście), że oczywiście.
Wszyscy się dobrze bawili, kiedy ja, w tym czasie, poszłam nieco dalej, zabierając zeszyt i kreśląc coś bez sensu. Jakieś byle jakie szlaczki, linie. Wszystko, co jest w mojej głowie. Nawet jedno, wielkie, czarne serce.
- Co tu robisz?- usłyszałam męski głos. Przestraszyłam się, że to może Diego, ale to był tylko Demetrio.
W zasadzie nie mam z nim jakiś specjalnych kontaktów. On wie, jak ja mam na imię, a ja wiem jak on. I to w zasadzie tyle.
- Nic - uśmiechnęłam się.
- To dlaczego nie jesteś z nimi?
I to właśnie nie dawało mi spokoju. Nie "byłam z nimi", przez jednego kretyna. Jednego, na którego nie miałam ochoty nawet patrzeć, ale... no cóż, prawdę mówiąc, śnić. Tak, uwielbiam, gdy widuje go w moich snach, wtedy wiem, że mnie nie zrani.
- Nie mam ochoty - odpowiedziałam.
Wstałam i zebrałam swoje rzeczy. Miałam plan iść do dziewczyn, oddać im koc, powiedzieć, że nie najlepiej się czuję i wreszcie udać się w to miejsce, które było w mojej głowie od samego rana.
- Clari! Clari! Zaczekaj!
Spojrzałam się w tył, gdzie Demetrio za mną biegł.
- Tak? - zapytałam, po czym westchnęłam.
- Gdzie się wybierasz? - zapytał radośnie. - Mogę z tobą?
Ruszyłam dalej, w tym czasie mówiąc:
- Chciałam iść do jakiejś niedrogiej restauracji, napić się czegoś może... Wiesz.
- Rozumiem... To mogę z tobą? - nalegał.
Przemyślałam wszystkie plusy i minusy tego wyjścia z nim i uznałam, że w zasadzie czemu nie.
- No dobrze.- westchnęłam.

~*~

Towarzystwo nie było zbytnio zadowolone, że dwie osoby sobie idą, ale nie mogli nic poradzić. Życzyli nam powodzenia (pewnie myśleli, że... ehh...) i wrócili do wcześniejszych czynności.
A ja z Demetriem udałam się na obiad.


Diego.

Clara właśnie gdzieś poszła z Demetrio, a ja znowu poczułem się zazdrosny. Nie wiem dlaczego, patrzyła na mnie, jakby zaraz chciała mnie zabić. Staram się nie okazywać żadnych uczuć. Zero.
Martina również doprowadzała mnie do białej gorączki. Za każdym razem gdy ją widzę, mam ochotę wyjść. Ogromnie się cieszę, że poszła na ta całą galę, bo chyba wtedy by było nici z plaży, a w tym - odpoczynku.
- Diego, jesz ostatnią kanapkę? - zapytał Jorge, gdy ja "bujałem o obłokach". - Halo! Diego?! - chłopak zaczął machać mi swoją ręką przed twarzą, a ja odpowiedziałem, że nie jestem głodny.
- Co się dzieje, Diego? - zapytał.
- Nic, nic... Źle się czuję - skłamałem. - Chyba będę się zbierał.
- Ej no! Ludzie! Diego też już idzie! - krzyknął Jorge, chwilę później gryząc kanapkę.
Wziąłem telefon i pożegnałem się, nie słuchając próśb, abym został. Byłem zmęczony całą tą sytuacją. Nie miałem ochoty.

~*~

Spacerowałem i dotarłem do hotelu. Tam, udałem się do pokoju Clary. Nie wiem dlaczego, coś mnie tknęło. Wszedłem jak zwykle, bez pukania. Nie mam takiego zwyczaju, wiem, że to niegrzeczne, ale mówi się trudno.
Otworzyłem drzwi i ujrzałem całujących się Demetria i Clarę. Zamarłem.

***

Wczesna pora, na rozdział! :D
Kochani, przepraszam was, że musieliście tak długo czekać, mamy nadzieję, że to się więcej nie powtórzy ale naprawdę, bark weny, przynajmniej mi, towarzyszy...
Jest jaki jest.

7 komentarzy:

  1. Super rozdział. Kto to Demetrio?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Demetrio pojawił się w pierwszym rozdziale. Jest to aktor, który gra nowego ucznia ;D

      Usuń
  2. Tylko pozazdrościć takiego talentu. :<
    Biedny Diego. :c
    Czekam na następny rozdział!
    Pozdrawiam. <3 :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aha, no i zdjęcie ma odpaść numer 2, chociaż wszystkiego są urocze. ^-^

      Usuń
  3. Zapraszam do mnie http://dielarilovestory.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Nie pogniewamy się za komentarze. Piszcie, co myślicie. :)