niedziela, 9 lutego 2014

Rozdział 2

Diego.

- Akcja! - rozległ się okrzyk.
W tej chwili rozpoczęło się kręcenie naszej sceny. Mojej i Martiny. Diego i Violetty. Dziewczyna biegła w moją stronę z nikłymi śladami łez w oczach. Szczerze mówiąc słabo wychodziło jej granie smutnych scen. Mnie osobiście nie przekonywała jej naciągana rozpacz. Może jednak przekonuje ona widzów? Nie wiem. Stałem jak słup soli, usiłując grać. Siląc się na naturalność. Szatynka przytuliła się do mnie. Jej kościste palce wbiły się w moje plecy.
- Przepraszam - szepnęła.
- No już... Nie płacz - sam nie wiem czemu, wyszło mi to jakoś sztywno. Nie rozległ się jednak dźwięk oznaczający cięcie, więc grałem dalej. Pogłaskałem ją po plecach.
Oderwała się ode mnie i spojrzała w oczy. W jej oczach dostrzegłem iskierki rozbawienia.
"Już czas, Diego" - przeszło mi przez myśl. Cóż, żyje się raz. To w końcu tylko serial. Takie jest życie aktora. Zacząłem powoli zbliżać swoją twarz do ust Martiny...


Clara.

- Gotowe, Claro.
- Dziękuję.
Wstałam z krzesła i odwróciłam się w stronę lustra. Linda właśnie skończyła kręcić mi loki. Spojrzałam na swoje odbicie. Włosy miałam zakręcone, makijaż gotowy, usta standardowo pociągnięte ciemno różową szminką. Ubrana byłam w błękitną sukienkę, a na ramiona narzucono mi biały sweterek. Słowem stałam się Angie. Byłam gotowa do kręcenia mojej sceny, która miała być kolejną.
Powoli opuściłam garderobę i udałam się w stronę planu filmowego, aby zobaczyć w akcji moich znajomych. Czy nie miała być właśnie kręcona scena Martiny? Już po chwili przekonałam się, że miałam rację. Dziewczyna płakała w ramionach tulącego ją do siebie Diego. Stanęłam wśród tłumu obserwującego aktorów. W tej chwili Diego ujął w swoje dłonie twarz Martiny. Powoli zbliżył się do niej, aż ich usta napotkały się. Dziewczyna rękami objęła jego szyję i mocniej się do niego przycisnęła.
Poczułam nagle coś dziwnego. Jakby ktoś uderzył mnie pięścią prosto w brzuch. Z całej siły, niczym zapaśnik innego zawodnika na ringu. Spuściłam wzrok, przymykając powieki.


Diego.

Wtem rozległ się dźwięk oznaczający cięcie. Oznaczało to jedno - scenę trzeba będzie dublować. Czeka mnie kolejny pocałunek z Martiną. Odsunąłem się od niej i rozejrzałem się, próbując odnaleźć reżysera. Mój wzrok spoczął na chwilę na, obserwującej każdy nasz ruch, publiczności. W tłumie dostrzegłem Ją. Nie widziałem wyrazu jej twarzy. Nie wiem, czy była smutna, czy zawiedziona. A może śmiała się z czegoś pod nosem? Wzrok miała wlepiony w ziemię. Nie byłem w stanie z tej odległości odczytać z jej twarzy ani jednego słowa.
Reżyser dał na znak, że oczekuje powtórki. Zagraliśmy tę samą scenę jeszcze raz. W tej chwili jednak w głowie miałem tylko jedną myśl. Mianowicie - Ona na to patrzy. Zbliżyłem się do Martiny. Starałem się zachować chłód. Całować ją bez żadnego uczucia. Niczym robot. Chwyciłem twarz nastolatki w dłonie. Wsunąłem palce pod jej włosy. Były jakby mokre. Tłuste. Cofnąłem ręce, po raz kolejny słysząc jak do moich uszu dociera dźwięk pauzy. Cięcie. Znów.
- Co się dzieje, Diego? - pisnęła Martina.
- Martina... - zacząłem. - Nie bierz tego do siebie, ale... mogłabyś zrobić coś z włosami. Są tłuste.
Dziewczyna prychnęła. Dosłownie "opadła jej kopara". Nie potrafiłbym nazwać tego lepiej. Usłyszałem cień czyjegoś śmiechu. Tylko Ona śmiała się tak pięknie. Nieważne, że Stoessel zbiegła z planu. W tej chwili liczył się tylko Jej cudowny śmiech...
- Diego, co ty sobie wyobrażasz? - warknął reżyser.
- Cóż, przepraszam, ale to nie moja wina, że nasza gwiazdka ma tłuste włosy - krzyknąłem.
Spojrzałem w Jej stronę, odkrywając tym samym, że ona również patrzy prosto na mnie. Momentalnie spojrzała w innym kierunku. Zaśmiałem się pod nosem. Było w niej coś przeuroczego, co sprawiało, że miękły mi nogi.
- Nie zagramy bez Martiny... Diego, idź ją przeprosić.
- Co ja takiego zrobiłem?
- Natychmiast!
Zrezygnowany zszedłem z planu, udając się do garderoby dziewczyny. Zapukałem. Martina nie raczyła odpowiedzieć, więc ponowiłem próbę.
- Diego, idź sobie!
- Martina, wpuść mnie. Musimy pogadać.
- Nie mamy o czym.
- Martina... Nie bądź dziecinna - nie odpowiedziała. Postanowiłem więc przejść do planu B. - Tini, proszę otwórz... Chcę cię... przeprosić.
Poskutkowało. Dziewczyna otworzyła drzwi, wpuszczając mnie do środka. Usiadła na pufie, a ja stanąłem przed nią.
- Tini... Posłuchaj, to nie tak. Nie chciałem cię urazić. Proszę, dokończmy już tę scenę - dziewczyna milczała. Powoli zaczynało brakować mi słów. - Nie chcę napiętej sytuacji z tobą. Musimy w końcu oddać piękne uczucia Violi i Diego...
- Masz rację. Całkowitą rację... - wstała z pufa i podeszła niebezpiecznie blisko mnie.


Clara.

Po pięciu minutach nieobecności Martiny i Diego reżyser zaczął się niecierpliwić.
- Clara, proszę cię, idź sprawdzić, czy oni jeszcze tam żyją - musiało paść akurat na mnie.
Nie chciałam robić problemów, więc posłusznie udałam się w stronę garderoby Martiny. Drzwi były uchylone, więc słyszałam ich rozmowę jeszcze zanim dotarłam do celu.
- ...oddać piękne uczucia Violi i Diego...
- Masz rację. Całkowitą rację...
Po tych słowach wstała i opierając ręce na torsie Diego, pocałowała go. Znów poczułam to dziwne ukłucie w brzuchu. Tym razem jednak nie było one porównywalne do uderzenia. Tym razem ktoś kopnął mnie prosto w brzuch.
Chłopak oderwał się szybko od nastolatki i spojrzał w moją stronę. Przełknęłam ślinę, odwróciłam się i powoli wyszłam z pomieszczenia, kierując się do mojej garderoby.
Dzieliłam ją z Lodovicą, Albą i Candelarią, jednak tym razem nie zastałam tam żadnej z dziewczyn. Opadłam na kanapę. Czułam się... dziwnie. Ogarniała mnie pustka. Nie mam pojęcia, dlaczego w ogóle się tym przejęłam. Nie byliśmy parą... Nie byliśmy nawet przyjaciółmi. Nie rozumiałam swoich własnych uczuć. Nie wiedziałam, jak sobie z tym poradzić. Ileż to razy odgrywałam walkę z czymś podobnym na ekranie... Jednak to nie to samo. Grać oznacza tyle, co udawać. A to działo się naprawdę. W mojej głowie. Ale naprawdę.
Przymknęłam oczy, starając się uspokoić. Nie dane było mi długo cieszyć się samotnością. Do pomieszczenia wpadł reżyser.
- Clara - zaczął. - Tutaj zniknęłaś. Miałaś przecież iść po Martinę i Diego, a następnie wrócić. Zaraz kręcimy scenę z Angie. Jesteś potrzebna.
- Już idę - odpowiedziałam, podnosząc się.


Diego.

Pięć minut temu zakończyliśmy wreszcie kręcenie sceny Diego i Violetty. Wygląda na to, że na razie nie będę musiał całować Martiny. Najgorsze jest to, w jakiej sytuacji Ona nas widziała... Nie chciałbym, żeby pomyślała sobie coś, czego nie ma. Martiny po prostu nie lubię. Cóż, trudno.
Wstałem z kanapy i oderwałem się od myśli. Miałem chwilową przerwę, więc udałem się z powrotem na plan, tym razem jako obserwator. Przykucnąłem obok reżysera, obserwując Jej scenę. Gdy wszedłem, wokół Jej osoby, stało wielu "uczniów Studia".
-.... musicie zaśpiewać płynnie, nie pomijając niczego. Głos ma być wyraźny, ale też lekki...- mówiła, kładąc dłonie na klawiszach keyboardu. Po chwili do moich uszu dobiegł śpiew anioła... Piękny, wypełniał tę pustkę w sali.... Wiedziałem, że pewnie i tak podłożony zostanie playback, jak zawsze, jednak moim zdaniem było to zupełnie zbędne.

Ahora se que la tierra es el cielo,
Te quiero, Te quiero.

Que en tus brazos ya no tengo miedo,
Te quiero, Te quiero.

Que me extranas con tus ojos,
Te quiero, Te quiero...

Śpiewając to, patrzyła prosto w moje oczy. Gdy to zauważyłem, spuściła wzrok, rumieniąc się. Jednak reżyser nie przerwał sceny. Nie wiem dlaczego, może już miał dość. Tak, czy tak nie przerwał.


Clara.

Po zakończeniu sceny ze śpiewaniem, udałam się do garderoby, aby przygotować się na kolejną. Lodovica i Candelaria już w niej były, a Alba, zaraz miała przyjść. Nie pierwszy raz przeszła mnie myśl, że dziewczyny mają łatwiej niż ja. Rzeczywiście, to przecież prawda. Ale najlepiej to się ma panna Martinka, której coś nie pasuje i od razu się obraża.... Zaraz. O czym ja myślę?
- Chodźcie, dziewczyny, zmieniliśmy kolejność - powiedział reżyser, wchodząc i zwracając się do Cande i Lodo. Czyli zostałam sama. Wzięłam mój ulubiony notatnik i niczym Violetta, narysowałam na kartce serduszko, z niewiadomych przyczyn kolorując je na czarno i "łamiąc". Jestem sama, On jest sam, dlaczego by nie?
- To jakaś paranoja... - mruknęłam.
Nie zechciałby kogoś takiego, jak ja, poza tym, ma już swoją Martinę. Szkoda słów...


***

Jest i drugi. 3/4 napisała Skai, za to mój jest ten okropny koniec...
Nie pytajcie się nas, kiedy next, bo nie wiemy tego nigdy dokładnie. Jak będzie, to będzie.
Jak pisałam: Komentarze mile widziane :D
Pozdrawiamy!

6 komentarzy:

  1. Umieram! :D Nie mogę z włosów Martiny :D GENIALNE :D ~B

    OdpowiedzUsuń
  2. Dielari <3 Tłuścioszka atakuje O.o Niech spada. Do Peter'a lub Jorge'go... Lub niech w ogóle spada na drzewo ;P *.* Smutna Clari smutam i ja ;C

    OdpowiedzUsuń
  3. ''Zmieniłam się w Angie''- i to moje zarombiste uczcie w środku. Delari się zakochuje super. Tinka-jak ja jej nie lubię. Wszystko jest mega superowe, czekam na next :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Och , jakie to piękne : jak napisałyście , że poczuła się jakby ktoś ją kopnął w brzuch to normalnie też to poczułam się jak ona ... już nie mogę się doczekać next-u

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo fajny rozdział. Uwielbiam ''znęcanie'' się na Martinką i jej tłustymi kołtunami. ;)) -- Dziewczyna z Filmwebu

    OdpowiedzUsuń

Nie pogniewamy się za komentarze. Piszcie, co myślicie. :)